9 cze 2012

"Zaklęcie dla Cameleon" - recenzja klasyki :)

     
          Polski Czytelnik miał okazję poznawać jeden z najsłynniejszych światów magicznych - Xanth już wiele lat temu (choć niektórzy recenzenci Zaklęcia... zdają się nie być tego świadomi, radośnie informując o powiewie świeżości w literaturze tego gatunku). Teraz dzięki wydawnictwu Nasza Księgarnia młodsze pokolenie zyskało okazję odbycia fascynującej wędrówki przez kolejne tomy. Nowe tłumaczenie i nowa szata graficzna zachęcają do sięgnięcia po książkę także "starych" znajomych :).
         Xanth - to kraina stworzona przez P. Anthony'ego w 1977 roku. 
 Podstawowym prawem tego królestwa jest zasada mówiąca, iż każdy mieszkaniec musi posiadać jakiś magiczny talent lub sam musi być magiczną istotą. Kiedy osiąga odpowiedni wiek, jest zobowiązany do udowodnienia, iż ma prawo mieszkać w tej niezwykłej krainie. Niestety młody Bink - bohater pierwszego tomu, jest pozbawiony talentu, a co za tym idzie, będzie musiał wkrótce opuścić rodzinną ziemię i udać się na wygnanie. Dla Binka jest to sprawa nie tylko uczuć rodzinnych :
(...) Sabrina kochała go, ale kochała też Xanth. Miała takie ponętne kształty,takie zmysłowe usta, że mogła z łatwością znaleźć sobie kogoś innego, zamiast próbować przystosować się do życia wśród osób niemagicznych. On też z łatwością znajdzie sobie inną dziewczynę. Tak więc obiektywnie rzecz biorąc, lepiej zrobi, odchodząc samotnie. Dlaczego więc nie zgadzało się z tym jego serce?    (...)
        Bohater postanawia zatem nie poddawać się tak łatwo i znaleźć rozwiązanie swojego problemu. Podczas niełatwej wędrówki dowiaduje się nie tylko, że Xanth to coś więcej niż bezpieczne granice jego rodzinnej wioski, poznaje mnóstwo niezwykłych stworzeń, a także... kilka dziwnych kobiet. Co je łączy?
       Xanth to książki z czasów mojej młodości. Jak większość nastolatków przechodziłam okres fascynacji gatunkiem fantasy i do dziś pamiętam kilka genialnych serii, jak choćby Świat Czarownic Andre Norton.
     Autor cyklu Xanth był jednym z moich ulubionych pisarzy. Stworzył tak skomplikowany a jednocześnie ciekawy świat magiczny, że można mu tylko pozazdrościć bogatej wyobraźni. Każdy tom przynosił nowe rozwiązania, nowe zjawiska i komplikacje, przygoda goniła przygodę i NIGDY nie czułam się znudzona. Kiedy patrzę na te powieści z pozycji autorki "obyczajówek", nadal nie mogę wyjść z podziwu dla kreatywności Anthony'ego - jakże niewyczerpane pokłady pomysłów kryły się w głowie tego pisarza!
     Podstawą każdej z tych opowieści jest motyw wędrówki i misji - chyba najczęściej wykorzystywanych tematów przez pisarzy fantasy. Oczywiście, jak w większości serii literackich, zdarzyły się Autorowi lepsze i gorsze tomy, ale po przeczytaniu Zaklęcia dla Cameleon możecie być pewni, że to dopiero wstęp. Najnowsze części nie zostały jeszcze przetłumaczone na język polski.
        Mam na swoich półkach kilka książek z tego cyklu i z przyjemnością sięgnęłam znowu do tego bogactwa. Muszę przyznać, że czytanie po latach czegoś, co już stało się klasyką, przynosi zupełnie inne wrażenia niż za pierwszym razem. Różnica lat i setek przeczytanych od tamtego czasu książek musi odcisnąć piętno na odbiorze, ale mimo tego powtórna lektura Zaklęcia dla Cameleon sprawiła mi olbrzymią przyjemność.   
     Oczywiście naszła mnie refleksja, iż dopiero w kolejnych tomach Autor rozwinął skrzydła i zaczął pisać historię w sposób nieco... dojrzalszy, jakby dla starszego Czytelnika, ale poznawanie świata Xanth musi się rozpocząć od pierwszego tomu:).
Mogłabym zatem jedynie uprzedzić nowych Czytelników, by nie zrażali się  na początku nieco infantylnym stylem pisarza (początkowe rozdziały), który sam twierdził, iż pierwsza książka ewoluowała w czasie powstawania, zmieniając swojego  modelowego odbiorcę na starszych miłośników fantasy, a tym samym przekształcając nieco styl.
      Uczciwie muszę także przyznać, iż cykl Xanth  nie zainteresuje zapewne Czytelników lubiących np. Conana czy Kane'a (ja nie mogłam z kolei przeczytać tego typu powieści). To jednak wyłącznie moja, niewykluczone, że błędna, opinia.
Gdybym miała szukać jakiegokolwiek podobieństwa do innego autora, mogłabym wymienić chyba tylko zwariowany Świat Dysku stworzony przez T.Pratchetta.
        Osobiście jednak wolę wrócić z sentymentem do krainy Xanth i z uśmiechem zanurzyć się w historii kolejnych bohaterów i ich problemów z nieustającym happy endem. Baśniowy świat Xanthu, gdzie, zgodnie z regułami gatunku, dobro zawsze zwycięża zło (choć czasem okazuje się po prostu, że zło nie jest złem a narrator wywiódł nas w pole :) można śmiało polecić jako lekką lekturę dla miłośników fantasy w każdym wieku.
      Ciekawostką dla "starych" znajomych Xanth'u jest tłumaczenie z języka angielskiego wielu niezwykłych nazw istot magicznych i zaklęć; tylko posiadacze obu wydań mogą stwierdzić, która wersja jest bardziej pomysłowa:)
      

Nasza Księgarnia

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kraina Xanth już zawsze będzie mi się kojarzyła z moimi pierwszymi krokami w świecie książek fantasy i zawsze będę darzył tę serię sentymentem :) Podobnie jak dużo poważniejszą "Diunę" Franka Herberta.
Gdy wczoraj zobaczyłem w Empiku nowe wydanie Xanthu (Nasza Księgarnia) od razu mnie zainteresowało, bo już jakiś czas temu chciałem wrócić do tego świata, ale od razu zauważyłem też różnicę w tłumaczeniu w stosunku do tego co znam ze starych wydań. Mundania stała się Przyziemiem? Cóż.. ciężko będzie się chyba przestawić, chociaż to chyba całkiem naturalne przy nowym tłumaczeniu (z "Diuną" miałem ten sam problem gdy Fremeni stali się nagle Wolanami (?)).
Zastanawia mnie jednak czy w nowym wydaniu serii Piersa Anthony'ego jest więcej takich znacznych różnic w tłumaczeniu?

Ale nawet jeśli tak, to myślę że i tak z czystym sercem można tę serię polecić.