5 wrz 2016

Jesienne początki i francuskie zakończenia

Czy zauważyliście, że latem jest nas więcej w realu? A może moda na prawdziwe życie zaczęła znów szczęśliwie zyskiwać coraz więcej zwolenników? 
Moje tegoroczne obserwacje: dzieci na placach zabaw, tłumy na festynach czy turniejach, rodziny na spacerach w plenerze, a nie w wielkopowierzchniowych sklepach (termin:galeria, nawet z epitetem, brzmi w mych uszach fałszywie), pełne zarówno kawiarnie, jak i górskie szlaki... Cudownie, nawet jeśli połowa z nich nie mogła się oderwać od smartfonu. 

Bez skruchy stwierdzam, że ja także rzadko zaglądałam do sieci, bo czas spędziłam z rodziną i przyjaciółmi (czas wolny od pracy nad ostatnią powieścią). Tegoroczne, nieupalne lato bardzo temu sprzyjało. Pozostaje mi trzymać kciuki za to, by inne pory roku nadal obfitowały dla wszystkich w realne kontakty z ludźmi, a nie wyłącznie z internetowymi "społecznościami". Świat serwuje nam tyle smutnych wydarzeń, że szkoda czasu na to, by żyć wyłącznie "sieciowo". Czy Wy także dobrze bawiliście się latem? 

A co teraz?
Dojrzałe Lato pakuje już walizki. Jesień przysłała telegram, że właśnie się zbliża - błądzi jeszcze z plecakiem gdzieś po borach, ogląda zamglone polany różowiejące od wrzosów, zastanawia się, na które z drzew wspiąć się najpierw.
Nie będzie mogła jednak zwlekać zbyt długo i ostatecznie wyjdzie z lasu, przynosząc zapach wilgotnej ziemi, grzybów oraz dymu znad pustych pól, brzmiąc krakaniem wron i krzykiem odlatującego ptactwa. Jeszcze tydzień, dwa i pożółkłych liści na drogach znajdziemy coraz więcej. Rześkie powietrze nocy stanie się zimne, a świat ustroi się w czerwień, pomarańcz i odcienie złota...

fot. D.Zaród

Moja ulubiona pora roku! :) Cieszą mnie oznaki jej przybycia.
Dobry parasol i kalosze wystarczą, by nie straszne były spacery nawet w deszczu. 







fot.D.Zaród
Lubię jesień także dlatego, że zwykle wtedy kończę tekst jednej powieści i zaczynam nowy projekt. 
Nowina na dziś: druga część "Francuskiego zlecenia", choć jeszcze nie ma oficjalnego tytułu, została UKOŃCZONA!
Moje wierne Czytelniczki, wiele lat czekały na tę informację, dlatego cieszę się, że mogę wreszcie sprawić im radość: za rok będziecie mogły wziąć do rąk drugi, ostatni tom przygód Ewy, tym razem dojrzalszej, starszej o 15 lat.
Czy wszystkie tajemnice przeszłości zobaczą światło dzienne? Tego nie zdradzę. Powiem jedno: postanowiłam, żegnając Ewę, podarować Wam taką historię, jaką pokochałyście - lekką, wesołą, ze szczęśliwymi zakończeniami, zgodnie z założeniami "literatury uśmiechniętej" - w sam raz na kolejny letni relaks lub na mroźną zimę, gdy człowiek marzy o słońcu.
Poznacie nowych bohaterów, m.in. Kalinę - chrześniaczkę Ewy, spotkacie już znanych: Gerarda, Aleksandra, Sophie.

Na razie zachęcam do przypomnienia sobie losów Ewy w nowej, poprawionej wersji mojego debiutu, pt."Francuskie zlecenie". A za rok, premiera.


Ja rozpoczynam pracę nad zupełnie nowym trzytomowym cyklem. Na pewno będzie sporo historii.

2 komentarze:

ejotek pisze...

Jestem świeżutko po lekturze Francuskiego zlecenia, po 3 latach od przeczytania Zamówienia z Francji. Cieszę się, że kontynuacja napisana i nie mogę się doczekać przeczytania... Czy będzie tam mowa o tym, co zostało tutaj w finale czytelnikowi subtelnie zasygnalizowane? :) Mam nadzieję :)
Ejotek nie byłby sobą... - obok fotografii, w Nowinie jest tytuł zmiksowany :)

pozdrawiam i zapraszam:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2016/09/anna-j-szepielak-francuskie-zlecenie.html

Anna J.Szepielak pisze...

Dziękuję za podpowiedź i czujność :) I oczywiście za recenzję.
Tak, będzie sporo zamieszania historycznego.
Pozdrawiam ciepło
Anna Szepielak