29 paź 2012

16. Targi Książki - relacja



Niedziela była pełna niespodzianek :) Najpierw za oknem przywitała mnie zima. Muszę przyznać, że poczułam się zaskoczona jak drogowcy każdego roku :)
Od razu pomyślałam, że taka pogoda zapewne zniechęci książkożerców do wizyty w hali Targów. Gdy przychodzi pierwszy "atak" zimy najprzyjemniej jest rozpalić w kominku i usiąść z przyjaciółmi przy dobrej kawie albo winie, zamiast marznąć na przystankach i dworcach.
Jednak byłam umówiona z Wydawnictwem oraz kilkoma Czytelniczkami, więc z determinacją zaparzyłam mocnej kawy i wyruszyłam w drogę.

   W Krakowie tym razem obyło się bez przykrych niespodzianek (w zeszłym roku remontowano właśnie torowiska, pozamykali przystanki i pozmieniali trasy) - po 20 minutach jazdy w zimnym, trzeszczącym i jakże urokliwym krakowskim tramwaju dotarłyśmy wreszcie pod halę Targów.
foto. ze strony www.targi.krakow.pl
   Mimo że chaos i wrzawa panująca w hali były o połowę mniejsze niż w zeszłym roku i tak czułam się oszołomiona tym, co działo się wokół.
Poznałam kilku miłych ludzi z Wydawnictwa i z redakcji Modnego Krakowa, podpisałam wiele książek, rozmawiałam z Czytelniczkami , udzielałam wywiadów i szczerze mówiąc, pamiętam to wszystko jak przez mgłę. Prawdziwym kołem ratunkowym panującym nad wszystkim była moja redaktor prowadząca - pani Ania Garbal, z którą miło rozmawiałam podczas przerw w "dyżurowaniu" na stoisku.
  Wbrew panującej opinii, że męża należy zabrać na Targi, bo jest niezbędny do noszenia ciężkich toreb, ja spotkałam się z całym gronem kobiet - mamy z córkami, babcie, teściowe - głównie panie przysiadały się do mojego stolika po autograf, a towarzyszący im panowie owszem dźwigali, ale aparaty fotograficzne :)
Na koniec znowu niespodzianki - otrzymałam kilka miłych prezentów, spotkałam się ze znajomymi, były jeszcze jakieś zdjęcia i spacer przez coraz bardziej gwarną halę.
   Przyznam, że podziwiam czytelników, którzy w tym tłumie potrafią wyłowić interesujące ich książki. Około godziny 13.00 zaczęło się robić coraz bardziej duszno a kolejki do poszczególnych stoisk rosły. Dlatego pomimo kuszących rabatów postanowiłyśmy, że zakupów dokonamy jednak przez Internet, ponieważ szał zakupów ogarniający halę stawał się przytłaczający.
  Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie - telefony komórkowe w hali są kompletnie bezużyteczne nie tylko dlatego, że ludzi ogarnia szał "grzebania" w książkach i na nic nie reagują, ale także dlatego, że z powodu hałasu po prostu nie słychać żadnych dzwonków. 

2 komentarze:

kasia.eire pisze...

a ja czytam kolejne relacje i rozpaczam, że nie dałam rady przylecieć w tym roku, ale może za rok mi się uda? Za to wygrałam Pani książkę u jednej z dziewczyn na blogu (Zamówienie), a drugą kupiłam do polskiej biblioteki, którą prowadzę w Donegalu. Przede mną przygoda z Pani powieściami, już się cieszę

Anna J.Szepielak pisze...

Dziękuję i życzę miłej lektury :)