Jak zrobić wodę różaną? Do czego może się przydać w kuchni znienawidzony przez rolników perz? Czy kawa z żołędzi sporządzana przez naszych przodków w okresach biedy smakuje podobnie jak prawdziwa? Jak przyrządzić aromatyczną dereniówkę?
Na te i inne niezwykłe pytania można znaleźć odpowiedzi w najnowszej publikacji wydawnictwa Nasza Księgarnia pt. „Dzika kuchnia” Łukasza Łuczaja.
Od kilku lat nie słabnie popularność kulinarnych programów telewizyjnych i blogów o gotowaniu. Wydawcy także nie pozostają w tyle - w księgarniach regularnie pojawiają się nowe książki kucharskie i poradniki żywieniowe, często firmowane nazwiskami znanych osób niewiele mających wspólnego z profesjonalnym gotowaniem. Wydawać by się mogło, że obyty w tematyce kulinarnej Czytelnik nie znajdzie już nic zaskakującego wśród zalewu książek dotyczących potraw z różnych stron świata, smakołyków przyrządzanych na różne okazje czy „babcinych” przepisów wyciągniętych ze starych kredensów i strychów. Najnowsza publikacja polskiego botanika Łukasza Łuczaja jest zaprzeczeniem tej tezy. To nie tylko ciekawa i oryginalna propozycja dla osób interesujących się kulinariami, to także urozmaicony poradnik wprowadzający Czytelnika w tajniki „pierwotnej kuchni”.
Autor nie ukrywa, że jest zagorzałym populatorem przyrody i ekologiem. Stara się żyć w zgodzie z własnym przekonaniami, nie tylko prywatnie w swoim gospodarstwie , ale także zawodowo, od wielu lat zajmując się etnobotaniką naukowo. „Dzika kuchnia” nie jest pierwszą publikacją, dzięki której chce rozbudzić w społeczeństwie zainteresowanie jadalnymi dzikimi roślinami - autor ma na swoim koncie już kilka innych książek.
Najnowsza jest pozycją dość zróżnicowaną - znaleźć można w niej nie tylko opisy dziko rosnących roślin jadalnych, ich właściwości farmakologicznych i smakowych oraz zdjęcia i ciekawostki naukowe na ich temat. Na ponad trzystu stronach starannie wydanej księgi pojawiają się także krótkie, często humorystyczne felietony omawiające „dziki” styl życia, porady dotyczące zbierania i przetwarzania roślin oraz niecodzienne przepisy na potrawy z roślin, których nie kupimy w supermarkecie, ale za to znajdziemy na większości łąk i w lasach.
tygodnik Temi |
Nie wszystkie z omówionych w książce roślin są zaskoczeniem - niektóre zachowały swoją kulinarną użyteczność i dzisiaj, co widać choćby na blogach. Odzyskują popularność domowe przepisy na konfitury i galaretki z borówek, głogu czy kaliny; znane są powszechnie korzyści płynące ze spożywania sałatek ze świeżych pokrzyw czy rzeżuchy, a także zdrowotne właściwości wielu ziół. Jednak Łukasz Łuczaj pokazuje Czytelnikowi, że łąka i las to bogato wyposażone „magazyny żywności”, o ile umie się odpowiednio patrzeć na świat flory. Autor jest jednak świadomy braku doświadczenia większości Czytelników, dlatego podaje także wyraźne ostrzeżenia przy tych roślinach, które można pomylić z innymi - niejadalnymi.
Mimo swojej konstrukcji i tematyki pozycja ta nie jest przeznaczona wyłącznie dla wegetarian czy zielarzy. We wstępie autor pisze: Oczywiście bez pożywienia pochodzenia zwierzęcego można przeżyć dłuższy czas, ale jedynie korzystając z tych roślin, które są najbogatsze w składniki odżywcze (...) Rośliny mają tę zaletę, że nie uciekają...
W połączeniu z ciekawymi felietonami całość tej albumowej pozycji jest niezwykle ciekawą propozycją dla Czytelników interesujących się zdrowym odżywianiem, ekologią, naukowymi ciekawostkami, zielarstwem czy choćby kulinarnymi eksperymentami. Choć jest to obszerne kompendium wiedzy, lektura tekstu nie nuży - poza rzetelną informacją można znaleźć sporo „złotych myśli”, jak choćby komentarz wygłoszony przez niemal dziewięćdziesięcioletnią staruszkę w felietonie pt. „Jak zdrowo żyć?”:
Trza pacierz mówić i trochę dupę ruszyć. Jakbym sama w polu nie robiła i drzewa nie rombała, i tymi pekaesami jeździła, to już bym na cmyntorzu leżała. Dupę trza ruszać, to najważniejsze...
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
3 komentarze:
Złota myśl na końcu ŚWIETNA! A do tego jakże prawdziwa! :)))
Mnie też się niezmiernie spodobała, choć bałam się, że tygodnik zechce ją ocenzurować. Na szczęście redaktor naczelny też ma poczucie humoru :)
Świetna książka. Mam ją od kilku dni i nie mogę się oderwać.
Prześlij komentarz