8 wrz 2013

Powroty w stylu retro

Anna Duszkowska sądzi, że ma udane życie. Smutek wzbudzają w niej jedynie wspomnienia o zmarłych bliskich, którzy spoglądają na nią ze starych rodzinnych fotografii. Bardzo chciałaby jeszcze choć jeden raz porozmawiać z nimi. Niespodziewanie los ofiaruje jej zadziwiający prezent.

    „Powrót do Nałęczowa” Wiesławy Bancarzewskiej to bardzo udany debiut w kategorii lekkiej powieści obyczajowej. Nie jest to jednak typowa historia o współczesnej kobiecie. Określenie gatunku tej książki może sprawić pewną trudność, ponieważ to co w niej najciekawsze,  to szczypta fantastyki oraz historyczne tło. 
    Skryte i, wydawałoby się, zupełnie nierealne marzenie głównej bohaterki staje się podstawą do opowiedzenia historii retro - niespodziewanej podróży w czasie do międzywojennego Nałęczowa. 
Delikatnie przesuwałam palcami po ząbkowanych brzegach fotografii i nagle moja tęsknota zamieniła się w odwieczny bunt. Dlaczego mogę oglądać ukochane twarze jedynie w kolorze sfatygowanej sepii? (...) Zamrugałam powiekami, bo Babcia nagle odwróciła się i poszła w głąb ogrodu. 
   Główna bohaterka trafia do domu swojej babci, która naturalnie nie rozpoznaje w „letniczce” przyszłej wnuczki. Anna ma okazję poznać lata młodości swojej rodziny, które toczą się w czasach wielkiego kryzysu ekonomicznego. Życie w tamtej epoce okazuje się dużo trudniejsze, a jednocześnie można go bardziej smakować, ponieważ, w porównaniu ze zwariowanym światem współczesnym, w przeszłości wszystko toczy się wolniej i wydaje się mieć znacznie więcej sensu niż w zabieganym XXI wieku.
    Wiesława Bancarzewska śmiało umieściła w akcji swojej powieści także postaci historyczne, choć wyraźnie zastrzegła we wstępie, że przedstawione wydarzenia są fikcyjne. Autentyczne miejsca i postaci nadają jednak tej lekkiej opowieści charakterystyczny klimat, który jest jednym z wielu atutów tej książki, ponieważ autorka dobrze przygotowała się do oprowadzenia Czytelników po świecie naszych babek. Perypetie głównej bohaterki są okazją do zaprezentowania obrazu przedwojennego Nałęczowa oraz innych miejsc, do których trafia Anna.
   
tygodnik Temi
   Fabuła powieści podzielona jest na trzy nierówne części: odwiedziny bohaterki w domu rodzinnym, pobyt w Berlinie oraz pierwszy etap życia małżeńskiego. Ciekawostką jest bowiem fakt, iż bohaterka postanowiła wyjść za mąż... w przeszłości. Najbardziej wciąga pierwsza część opowieści, jednak nienachalne poprowadzenie wątku miłosnego sprawia, że całość czyta się z przyjemnością. Najsłabiej wypada druga część i na szczęście właśnie ona jest najkrótsza.
    Autorka wyposażyła swoją bohaterkę w cały zestaw cech, które pozwalają jej uwiarygodnić motyw przeniesienia się w czasie, a raczej podróżowania między dwiema epokami. Niewielkie znaczenie ma fakt, iż sposób „wędrowania” Anny w czasoprzestrzeni jest mniej oryginalny niż wielu innych tego typu bohaterów (w polskiej literaturze choćby klasyczne przykłady z „Małgosia contra Małgosia” czy „Godzina pąsowej róży”). Autorka potraktowała ten motyw z przymrużeniem oka, umieszczając jedno z przejść w łazience, ponieważ jest to tylko mało istotny środek do celu - porównania świata współczesnego z minioną epoką. Obserwacje prowadzą bohaterkę do jedynego możliwego wniosku: zarówno przedwojenne czasy jak i staroświeccy mężczyźni, mimo licznych wad, są właśnie tym, czego Anna oczekiwała od życia. Podejmuje zatem szereg decyzji, które mogą zdziwić Czytelnika, choć raczej nie są całkowitym zaskoczeniem.
    Poza ciekawie skonstruowanymi bohaterami i fabułą, wielkimi zaletami tej powieści są też świetny styl, dobre dialogi i, co nie pozostaje bez znaczenia dla wielu Czytelników, stylowa miła dla oka okładka. Debiutancka powieść emerytowanej nauczycielki biologii - Wiesławy Bancarzewskiej jest doskonałą pozycją na zbliżające się powoli jesienne wieczory dla wszystkich, którzy lubią zagłębiać się w ciepłych nastrojowych historiach.


Nasza Księgarnia


4 komentarze:

Aine pisze...

Powrót do Nałęczowa mam w planie zaraz po Młynie, który już czytam :)))

Anna J.Szepielak pisze...

Niecierpliwie czekam na komentarz:)

Aine pisze...

Podoba się, podoba! Zresztą nie miałam wątpliwości, że tak będzie :)) Bajka - nie bajka opowiedziana Uli przez babcię na dobranoc - fantastyczna, szkoda, że Marta nie słyszała całej, bo wtedy ja bym ją przeczytała ;) Mogę jutro nie iść do pracy i skończyć książkę? ;))

natanna pisze...

Z chęcią bym przeczytała, gdyż już wiele dobrych opinii o niej słyszałam.