W prowincjonalnym miasteczku byłego zaboru pruskiego w szkole dla dziewcząt znalezione zostaje ciało jednej z uczennic. Podkomisarz Ratajczak początkowo uznaje to za samobójstwo. Następna zbrodnia pokazuje jednak, że to dopiero początek tragicznych wydarzeń w Mańkowiczach.
„Tajemnica szkoły dla panien” Joanny Szwechłowicz opowiada fikcyjną historię dramatycznych wydarzeń, które poruszyły małe, senne miasteczko w zimny, listopadowy dzień roku 1922. Tajemnicze zabójstwa młodych ładnych kobiet wywołują osobliwe reakcje w prowincjonalnym społeczeństwie. Śledztwo prowadzi podkomisarz Hieronim Ratajczak - spokojny, pozornie niezbyt rozgarnięty przedstawiciel prawa, który czuje, że rozwiązanie zagadki może być bardziej zawiłe niż to się komuś wydaje. Dodatkowo przedstawiciele miejscowej inteligencji i władz miasta nie ułatwiają mu zadania - każdy z nich coś ukrywa i bardzo niechętnie odpowiada na pytania policjanta. Czy Ratajczakowi uda się schwytać bezlitosnego zabójcę?
Książka Joanny Szwechłowicz określana jest jako: (...) pełna inteligentnego humoru wielowarstwowa powieść flirtująca z gatunkiem kryminału retro. W zasadzie trudno się nie zgodzić z ogólnymi założeniami tej tezy. Książka ma wszelkie cechy lekkiego kryminału, a wydarzenia toczą się na tle przemian społecznych i mentalnych, jakie zachodzą w młodym państwie po odzyskaniu niepodległości.
tygodnik Temi |
Autorka świetnie naszkicowała poszczególne postaci, dając im wyraźną „skazę prowincjonalizmu”. Zwłaszcza główni bohaterowie (lub raczej ci, którzy wysuwają się na czoło wydarzeń) to dobrze przemyślane i konsekwentnie prowadzone postaci, które często wywołują uśmiech rozbawienia lub irytację, kiedy wady i słabości zapędzają ich w ślepy zaułek.
Rozpoczynając lekturę, niemal od razu dostrzega się specyficzny styl autorki, która prowadzi narrację z ironicznym dystansem, chwilami ocierającym się o czarny humor. To sprawia, że książka wciąga i nie pozwala się oderwać, zwłaszcza jeśli czytelnik preferuje przewagę narracji nad dialogiem.
W miarę czytania męczącym okazuje się jednak zamysł, by każdy z bohaterów przedstawiał wydarzenia z własnego punktu widzenia. Gdyby ten zabieg stosować wyłącznie do głównych bohaterów, można by mówić o przemyślanej narracji, która ma podsycać kryminalną intrygę, a czasem nawet zwodzić czytelnika. Jednak autorka pozwala „dojść do głosu” tylu osobom, że chwilami narracja staje się po prostu nieczytelna, a nie „celowo zawiła”.
Rozwiązanie zagadki, po długim i trochę niewprawnym śledztwie poczciwego Ratajczaka, jest jednak najbardziej rozczarowującym punktem książki. Można odnieść wrażenie, że motywacje zwyrodniałego mordercy są zupełnie niewspółmierne do rozmiaru zbrodni, których się dopuścił. Czytelnik nie doczeka się również „sprawiedliwego osądzenia” sprawcy, choć ten akurat wątek bliski jest rzeczywistości.
Najbardziej smakowitym elementem powieści, poza świetnym stylem autorki, są jej obyczajowe obserwacje: związki małżeńskie, które tylko pozornie wyglądają jak z obrazka; relacje między przełożonymi a pracownikami; lokalne uprzedzenia i relacje społeczne.
Intryga kryminalna prowadzona jest sprawnie, choć trochę nierówno (chwilami tempo zdarzeń wyraźnie słabnie), niektóre zwroty akcji są całkowicie zaskakujące, a realistycznie opisane zbrodnie mogą spodobać się czytelnikom, którzy lubią krwiste i nieco brutalne opisy.
Powieść Joanny Szwechłowicz, mimo drobnych wad, z pewnością jest ciekawą, bardzo sprawnie napisaną lekturą, godną polecenia.
Prószyński i S-ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz